foto1
foto1
foto1
foto1
foto1

PTTK "Beskidek" Porąbka

rok założenia 1976

 

W mikołajkową, pierwszą niedzielę grudnia, w 28 osobowym składzie wybraliśmy się na Wielką Raczę (1236m n.p.m.) leżącą w Beskidzie Żywieckim. Na wyznaczony czas zbiórki w Porąbce, dojechałem dzięki uprzejmości kolegi Stanisława, który własnym autem podwozi uczestników z Kęt. Bus zawiózł nas na ostatni parking w Rycerce Górnej Kolonia, skąd żółtym szlakiem ruszyliśmy na graniczny szczyt. Po krótkiej chwili marszu asfaltową drogą prowadzącą do rezerwatu Śrubita oraz przełęczy o tej samej nazwie, nasz szlak, skręcając w prawo, zaczął wspinać się do góry. Pozostawiamy płynący równolegle do szosy potok Raczy. Wspomniany rezerwat ścisły z ponad stuletnimi świerkami, jodłami oraz bukami tworzy kompleks leśny o charakterze pradawnej Puszczy Karpackiej. Wznosząc się sukcesywnie coraz wyżej, na szczyt mamy niecałe dwie godziny marszu. Żółta perć z Rycerki jest najkrótszą trasą dotarcia do schroniska, jak i na samą, graniczną górę tzw. Worka Raczańskiego.

Pierwszy odcinek turystycznej ścieżki trawersuje zbocze z wyciętymi świerkami, powalonymi przez silne wiatry, czy też uschnięte z powodu działania najgroźniejszego szkodnika, jakim jest kornik drukarz. Ogromnym problemem beskidzkich lasów jest jego zamieranie wskutek prowadzenia w minionym, wieloletnim okresie błędnej polityki gospodarczej w drzewostanie, co uwidoczniło się w tym miejscu.

Na dole nie ma jeszcze śniegu, ale im wyżej, tym biała okrywa staje się coraz bardziej widoczna. Mimo dosyć silnych porywów wiatru, pogoda nam sprzyja i co chwilę słońce oświetla swoim blaskiem całą okolicę. Jest wówczas możliwość robienia zdjęć na pozostającą za naszymi plecami dolinę potoku Raczy, jak i całą, dalszą okolicę. Naszym sprzymierzeńcem jest również sama trasa, która schowana jest za grzbietem Wielkiej Raczy oraz pobliskiego zbocza Upłazu (1043m n.p.m.), przez co nie odczuwamy potęgi pędu powietrza, czyli halnego.

Nie spiesząc się, leśną drogą wędrujemy w towarzystwie kilku mikołajów, którzy w tym szczególnym dniu nieśli w swoich workach przeróżne prezenty. Kto był grzeczny przez cały rok na górskich szlakach, ten otrzymał coś z mikołajowych niespodzianek. W wyższej partii szlakowej drogi, świerki ustąpiły miejsca bukom, a pod samym szczytem weszliśmy w niewielki las mieszany. Tutaj zastała nas mgła, która spowiła cały rejon szczytowy. W scenerii mlecznych oparów powietrza, przeganianych przez silny wiatr, w miejscu styku czerwonego szlaku idącego z Wielkiej Rycerzowej oraz Przełęczy Przegibek, dotarliśmy pod bramę schroniska. Kilka minut wcześniej żółta perć zakręca ostro w prawo i prowadzi bezpośrednio pod budynek schroniska. We mgle nie zauważyłem tego miejsca i pomaszerowałem, jak większość z nas, prostą i łagodną drogą do góry. Ostatnie metry, wiodące wśród niskich, świerkowych choin i w zaskakująco dużym śniegu, jak na dotychczasowe warunki pogodowe, w niecałe dwie godziny dotarliśmy do górskiej przystani. Budynek stoi pod granicznym szczytem i w całości jest po naszej stronie. Jak dowiedziałem się z internetowych przekazów, nazwa góry może wywodzić się od słowa - raczyć się - czyli upajać się winem. Miało to miejsce podczas wielkiej uczty zorganizowanej na szczycie, gdzie wino lało się strumieniami. W ten sposób zakończono graniczne spory pomiędzy władającym Żywiecczyzną rodem Komorowskich, a oponentami węgierskimi zarządzającymi ziemiami po drugiej stronie problematycznego pasma.

W środku zastaję już większość naszej ekipy. Na zegarze był dopiero kwadrans po 11stej i mieliśmy dużo wolnego czasu do kończącego dzisiejszą wędrówkę punktu finalnego. Postanowiliśmy, że zostaniemy tu na dłużej. W schronisku można było zjeść coś ciepłego lub wykorzystać własne zapasy. Po dotarciu ostatnich naszych klubowiczów do ciepłego i bardzo przytulnego górskiego azylu, zaśpiewaliśmy gromkie sto lat jubilatowi obchodzącemu swoje urodziny. Nie brakowało też mikołajów, obsypujących smakołykami wszystkich zebranych.

Przed 13tą postanowiliśmy ruszyć dalej, na najwyższy punkt, w kierunku na słowacką stronę wraz z zejściem do miejscowości Oscadnica Laliki. Pogoda nie poprawiła się i cały szczyt zakryty był gęstą mgłą. Dodatkowo i bez przerwy wiał bardzo silny oraz porywisty wiatr. Po zrobieniu zbiorowego zdjęcia na szczytowej polanie z banerem koła, bezzwłocznie ruszyliśmy dalej. W tym miejscu polsko - słowacka granica jest zarazem Wielkim Europejskim Działem Wodnym. Nad schroniskiem, wspólnymi silami obydwu narodów, postawiona została platforma widokowa. Przy dobrej pogodzie daje przepiękną panoramę górską na wszystkie kierunki. Nam tej przyjemności niestety zabrakło.

Zielonym szlakiem obraliśmy kierunek zachodni, mijając po drodze niewielką jaskinię oraz górne stacje wyciągów narciarskich w kompleksie Wielka Racza – Oscadnica. W niecałą godzinę marszu dotarliśmy do rozwidlenia tras Chaty na Raci (935m). Po słowackiej stronie, z powodu awarii zasilania energetycznego, wszystko było pozamykane. Nie było jakiejkolwiek możliwości zatrzymania się tu chociażby na chwilę. Wietrzna pogoda wręcz „wyganiała” nas na dół. Byliśmy na wysokości ok. 300 metrów niżej, niż sam szczyt i trasa zaczęła zmieniać się w bardziej błotnistą i mokrą ścieżkę. Leśną dróżką ruszyliśmy w stronę przełęczy, na której rozchodzą się szlaki zielony z niebieskim. Na rozstajnej polanie silny wiatr rozgonił na chwilę chmury, odsłaniając nam pięknie oświetlone słonecznymi promieniami, okoliczne zbocza. Skręciliśmy w prawo i maszerując dalej za niebieskimi znakami, skrajem lasu dotarliśmy pod trasę narciarską, aż do jej dolnej stacji kolejki linowej. Ostatnim naszym etapem było przejście lokalną drogą do przystanku autobusowego Oscadnica Laliki, skąd zabrał nas bus.

Słodki Świstak